MALARSTWO
Wojciech Korneli Stattler, Machabeusze
Przebłyski romantycznej wizji
nieśmiało i niepewnie walczą tu z oporną materią klasycyzmu.
Zdawałoby się oschła klasyczna
forma, ściślej rafaelowska, wyczuwalny wpływ „nazareńczyków”.
Jednak to dużych rozmiarów płótno
posiada również treść metaforyczną, zapowiadającą rychłe
wyzwolenie Polski.
Udatnie
oparta metaforyka na analogii powstania
żydowskiego wymierzonego przeciw tyranii władcy syryjskiego
Antiocha IV Epifanesa, zdobywcy Jerozolimy a wypadkami powstania
listopadowego. Ów Izraelski kostium przywdziany przez dzieło
Stattlera zdaje się nie być przypadkowy. Polacy w stroju Narodu
Wybranego? Wyraźne echo mesjanizmu Mickiewicza, homagium wobec
koncepcji Polski jako „Chrystusa Narodów”
Treść podskórna zmusza jednak do głębokiej i wytężonej refleksji. Współcześnie bowiem bezlitośnie chłoszcze się anachronizm jakim jest dawna wizja patriotyzmu. Nie bez racji, bo to, co kiedyś było świadectwem niepodrobionych przeżyć dziś pachnie nieszczerym, nieznośnym komunałem. Niemiłosiernie wyświechtany motyw heroicznego patriotyzmu równie nieubłaganie zdaje się rozmijać z duchem współczesnego świata i trzeba powiedzieć sobie otwarcie, że z tej mąki chleba nie będzie. Niezbędny jest Polakom jakiś akt oczyszczenia by zrewidować stosunek do dziedzictwa romantyzmu, może zbyt mocno ciągle tkwiącego w głębokich koleinach wyżłobionych przez jego zbanalizowaną, uproszczoną tradycję. . .
Treść podskórna zmusza jednak do głębokiej i wytężonej refleksji. Współcześnie bowiem bezlitośnie chłoszcze się anachronizm jakim jest dawna wizja patriotyzmu. Nie bez racji, bo to, co kiedyś było świadectwem niepodrobionych przeżyć dziś pachnie nieszczerym, nieznośnym komunałem. Niemiłosiernie wyświechtany motyw heroicznego patriotyzmu równie nieubłaganie zdaje się rozmijać z duchem współczesnego świata i trzeba powiedzieć sobie otwarcie, że z tej mąki chleba nie będzie. Niezbędny jest Polakom jakiś akt oczyszczenia by zrewidować stosunek do dziedzictwa romantyzmu, może zbyt mocno ciągle tkwiącego w głębokich koleinach wyżłobionych przez jego zbanalizowaną, uproszczoną tradycję. . .
Wróćmy jednak ponownie do meritum.
Dzieło „Machabeusze”przez swoją metaforykę zaskakująco zdaje
się jednak odpierać poważny zarzut wobec romantyzmu. Mianowicie
taki, iż marzenia, że można zmienić bieg historii, to tylko
szkodliwe mrzonki, przez które człowiek myśli nierealistycznie i
marnuje sobie życie. Dobrze zatem, zestawmy Polaków i Izraelczyków
bohaterów jawnych i utajonych obrazu. Czy nie żyją dziś w
wolnych, własnych krajach? Czy polski romantyczny mesjanizm,
nacjonalizm, czy izrealski syjonizm o posmaku romantycznym, nie były
wodą na młyn poważnych zmian dziejowych? Czy nie były niespożytą
siłą nadającą treść, formę i energię narodowym pragnieniom?.
. .
Oczywiście to nie zmienia faktu, iż
bezrefleksyjny epigonizm myślenia rodzi patologie, na pomoc do walki
z tą gangreną przychodzi już inna dziedzina sztuki – literatura.
LITERATURA
Juliusz Słowacki, ***
Szli krzycząc: "Polska! Polska!" - wtem jednego razuChcąc krzyczeć zapomnieli na ustach wyrazu;
Pewni jednak, że Pan Bóg do synów się przyzna,
Szli dalej krzycząc: "Boże! ojczyzna! ojczyzna".
Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,
Spojrzał na te krzyczące i zapytał: "Jaka?" (…)
(cyt.
za: Juliusz Słowacki, Dzieła wybrane, Państwowy Instytut
Wydawniczy, Warszawa 1983)
Znów
motyw biblijny. Może swoista replika na rozpalone twarze i umysły
„Izrealitów kryptopolaków” z obrazu Stattlera? Bez wątpienia!
Słowacki znakomicie wytyka to, co dzisiaj najbardziej oddala
rozsądnych-współczesnych od romantycznej wrzawy, co ich usposabiać
może nieżyczliwie nawet wobec całej polskiej tradycji
patriotycznej. Świetna metafora: „zapomnieć na ustach wyrazu”
łatwo charakteryzuje realną wartość skandowanych haseł. Takie
słowa jak „Polska” , „Ojczyzna”, nawet „Bóg” stały się
i o zgrozo stają się do dziś niejednokrotnie figurami umownymi,
patetycznymi rekwizytami zastępującymi widzenie rzeczy. Odmieniane
przez wszystkie przypadki, użyte bez kontekstu, tracą ekspresję i
staja się brutalnie wytartymi liczmanami. Cóż się za nimi nie
kryje jak smutna pustka? Czy patriotyczny zapał nie bywa czasem
bezmyślny? Tu odpowiedzi niezbyt optymistycznej zdaje się udzielać
Aleksander Fredro:
„Zarzucają Polakom, że są
niesforni, że trudno nimi rządzić. Mnie się zdaje, że bardzo
łatwo, byle z konia i z szablą w ręku. Więcej natchnienia niż
rozwagi zwykliśmy słuchać.”
(Aleksander Fredro, Trzy po trzy)
(Aleksander Fredro, Trzy po trzy)
Co gorsza, gdy zapał przygaśnie i
przychodzi nieuchronnie czas na refleksję, to zamiast wspólnych,
jednomyślnych okrzyków pojawiają się różnice przekonań i
poglądów, będące zarzewiem ostrych konfliktów. Dobrze zilustruje
to bardziej nam współczesny tekst, „Mury” Jacka Kaczmarskiego:
Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę
i czas,
I z peśnią, że już blisko świt,
szli ulicami miast;
Zwalali pomniki i rwali bruk: -
Ten z nami! Ten przeciw nam!
Kto sam – ten nasz
najgroszy wróg!
A śpiewak
także był sam.
(podkreślenia moje, cyt. za: Aleksander Nawarecki, Dorota Siwicka. Przeszłość to dziś, Wydawnictwo Stentor, Warszawa 2009.)
MUZYKA
Najbardziej „ugodową” i
uniwersalną wersję patriotyzmu zdaje się nam przynosić
romantyczna muzyka.Giuseppe Verdi jako entuzjasta idei wyzwolenia
ojczyzny zdaje się nakazywać pogardę wobec wszelkich przejawów
despotyzmu.
Przedstawić tu należy fragment opery
Nabucco. Imponująca aria cantabile dla chóru śpiewającego
unisono.
Idealna ilustracja muzyczna do obrazu
Stattlera. Przydaje mu znaczenia wręcz filozoficznego – Va,
pensiero! (Wznieś się myśli, na skrzydłach złocistych) – można
by powtórzyć za słowami najsłynniejszego fragmentu.
Va
pensiaro jest „oficjalnie” pieśnią żydowskich wygnańców
płaczących w niewoli babilońskiej za utraconą ojczyzną i
zburzoną Pierwszą Świątynią Jerozolimską.
Oczywiście aluzyjność do ówczesnej
sytuacji ukochanej ojczyzny Verdiego – Włoch są aż nazbyt
czytelne, dosyć ciekawy jest fakt, iż podobnie jak Polski malarz
założył swoim rodakom maski zniewolonych Izraelitów. . .
Bibliografia:
Bibliografia:
Tadeusz Dobrowolski, Sztuka polska. Od czasów najdawniejszych do ostatnich, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1974.
Alina Kowalczykowa, Romantyzm. Nowe spojrzenie, Wydawnictwo Stentor, Warszawa 2008
~Hyperion
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz